Wyszedłszy z pokłonem, Pełka już się mógł łatwiej królewskich przedpokojów dopytać i poszedł na nie, Gabryka do stajen dworskich odesławszy, aby sobie radę dawał, jak mógł.
Dziwną drużynę znalazł w antykamerze pańskiej. Dwa karły w polskich strojach przy szabelkach siedziały przy małym stoliczku na krzesełkach dla siebie robionych i grały w kości. Małpa na łańcuszku, około której dozór snadź miały, skakała to na plecy jednemu z nich, to na stół między kości. Tuż nad nimi, w wielkiej mosiężnej klatce, krzyczała przeraźliwie papuga. Na dębowych ławach przy ścianie dwóch chłopaków spało, nogi postawiwszy do góry; innych dwóch przechadzało się po izbie. W kącie chrapał starszy mężczyzna po niemiecku ubrany... w drugim ksiądz ze spuszczoną głową, odsunąwszy się od wszystkich, zadumany siedział.
Oprócz karłów i papugi, milczała reszta. Aksamitna zasłona drzwi z tej izby do dalszych gęstemi fałdami oddzielała... Kilka świec w lichtarzach do ściany przybitych ponuro ciemne mury oświecało. Gdy Pełka wszedł, popatrzali nań przytomni tu... ale zmiarkowawszy, iż musiał mieć jakieś prawo wnijść — dali mu pokój. Karły tylko przyszły go obejrzeć dokoła... a rozbudzony w kącie siedzący mężczyzna przetarł oczy i wpatrzywszy się weń, jakby z obowiązku doń przystąpił.
Nie rzekł jednak nic, czekając, żeby go Pełka zagadnął. Popatrzali na siebie długo... Zrozumiał Medard, że powinien był swą przytomność wytłumaczyć.
— Czekam na pana marszałka — rzekł.
Mężczyzna ziewnął, nic nie odpowiedziawszy, i do kąta powrócił.
Wszystko też po dawnemu znowu szło... a Pełka miejsca sobie szukał, gdy karły nagle wściekać się poczęły i bić. Przyskoczyła małpa rozwadzać ich, zrobiła się wrzawa straszna...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.