naówczas o zwadę, zwłaszcza pomiędzy wojskowym ludem, nie byłoby więc w tem nic dziwnego, lecz wsłuchawszy się, Rożański łokciem potrącił Pełkę i rzekł mu w ucho, pokazując wspiętego na stół i głośno dowodzącego mężczyznę słusznego wzrostu.
— Tego znam... posłuchajmy, czego chce...
Orator ów był lat trzydziestu kilku mężczyzna, niebardzo rycersko wyglądający, choć zbrojny i najeżony orężem... Blada twarz z ogromnym nosem, chudy wąs, oczy wypukłe, szerokie usta dziwną fizjonomję składały, w której kłamstwo mieszkać się zdawało.
— Panowie bracia komputowi, — wołał ze stołu — co mówię, to sprawiedliwa rzecz. Zaciągnięto nas, chcą, byśmy się bili — niechże płacą. Ja o głodzie i o groszu, którego nie mam, służyć i krwi przelewać nie mogę. Królowi i panom senatorom ani polewki, ani sztuki mięsa nie braknie. Gardła tak bardzo nie nastawiają — a my mamy ofiarą padać? Zjedzą licha! Chcą, byśmy szli na Szweda — niechże lonungi płacą... A mnie co do tego, skąd oni je wezmą! Jak nas zaciągali, powinni byli o tem myśleć. Mnie na kredyt żyd nie da garnca wina, a ja im życie dawać mam na kredyt, niedoczekanie!...
Od stołów, przy których siedzieli komputowi towarzysze mówcy, szmer się rozszerzył.
— A no, tak! masz słuszność, albo, albo...
Zboku podchwycił inny.
— Albo mnie co ten Waza obchodzi, co go mam, a lepszy on jak ten drugi Waza, który ciągnie, i któremu też połowa albo więcej Rzeczypospolitej się poddała?... Z której wazy jem, ta mi dobra. Albo to koło Gustawa naszych niema, i z panów senatorów... i z wojska?... Albo mi co kto za to da, żebym się za honor i króla bił? Mówią luter... albo mi to co szkodzi?.. Ochrzcili przecie Batorego i dobry był... Czemu ten niema królem być, kiedy zawojował nas i płaci? Mamy głodem mrzeć! Co mi tam!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.