siłek posłał — tatarowie też ruszyli się w pomoc kupami, ze zwykłym swoim wrzaskiem.
Z naszéj strony Sobieski nie ograniczył się na pierwszych pułkach i sukurs wyprawił, tak że walka się zawiązała około pierwszych fortów zajadła wielce, i można powiedzieć że się tu ważyły losy całéj wyprawy chwilami gdyby uchowaj Boże, jazda nasza złamać się dała i pierwszy szaniec opuściła.
Król z konia nie zsiadał. Dotąd cały bój się na prawym skrzydle toczył, ale w tem Seraskier z tych wzgórzów na których stał od lewego, spuścił się z dosyć silnym oddziałem, wpław przez Dniestr, potem przez Swiecz i natarł z drugiéj strony, aby tu odciągnąć część sił, gdyż rachował na to że król ich wiele niemiał.
Z bijącem sercem patrzałem na to, przy królu stojąc — który kilka razy to na prawo, to w lewo chciał sam się rzucić, ale go nie puszczano.
Na prawem skrzydle ciągle walka była najzajadlejsza, trzeba było coraz nowe posiłki wyprawiać, a tatarowie przez błoto przebrnąwszy usiłowali tył zająć naszym, ale tu działa ich tak przywitały że nie mogli się daléj posunąć. Huk był straszny, bo ogień nie ustawał.
W środku zaś wojska oba nieruchome stały.
Jak się zaczęło około południa, tak dopiero nad wieczorem skończyło tem, że nasza artylerja zmiotła tę ciżbę, okrutną moc jej nabiwszy i nie dając iść daléj.
Pod jéj zasłoną nasi napadłszy dzielnie naostatek przegnali napastników, których siła uchodząc w błocie się potopiło na prawem skrzydle, a na lewem też się
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.