Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

Z rąk Cygańskiego oddano mnie do infirmy w Łucku, a później razem z Michałem do Lublina, z powodu że tam ojciec Jan, wuj nasz rezydował i w zakonie miał znaczenie a nami się opiekował.
Tu Michał mój poczciwy, natura spokojna i łagodna, jak przylgnął do Ojca Jana, jak sobie upodobał życie klasztorne, tak już pozostał Bogu służąć, mnie zaś mamonie na łup dano. Uczyłem się niezgorzej, chociaż o pierwszą ławę i laury nie ubiegałem, a swawola szła swoim porządkiem i w tej celującym byłem zawsze. Rózeg nie brałem — bo bym był ich nie zniósł, ale w karceresie na rekollekcjach mało którego tygodnia nie siadywałem. Miano wzgląd na krew oną burzliwą, której mi pohamować było trudno.
Gdy wreszcie Michał sobie stan obrał duchowny i odwieźć go od tego postanowienia nie było podobna, na mnie przypadło w przyszłości się do gospodarki, a razem i do stanu rycerskiego sposobić, bo co szlachcic musiał żołnierzem być.
Jam sobie tem wcale nie przykrzył.
Śmiało mi się życie obozowe, o którem się nasłuchałem siła, — wyprawy wojenne, potem sejmikowanie a gospodarzenie około roli.
Wszystko to we krwi już było... Od młodu się człowiek nasłuchał, napatrzył, obyczaje te poznał i w nich kochał.
Nim do szkół mnie oddano, tom ci się już w szable umiał ściąć niezgorzej, na konium jeździł jako centaur, a z łuku i strzelby celnie strzelałem i nikomum się wyprzedzić nie dał. — Łuk naówczas do parady więcej służył niż do boju, ale się nim zabawiano chętnie,