kiéj konferencij z nim, przed królową z niéj się spowiadał, podżartowując z Vitrego, którego półsłówka doskonale rozumiał, a przed nim udawał że inaczéj pojmuje to niżeli on i wyślizgał mu się nigdy nie dając wypowiedzieć szczerze, tak jak sam szczerze się przed nim wygadać nie chciał.
O ile wiem i przypominam Vitry się łudzić dłużéj dawał niż bystrzejszy — od niego Morsztyn, który widział zawczasu że interesa Francji źle stały i ratować ich już nie było można.
W Listopadzie, jeśli się nie mylę, Vitry naostatek królowéj oświadczył że Ludwik XIV, przez konsyderację dla niej — margrabiemu ojcu p. d‘Arquien nadać był gotów ów tytuł książęcy i parostwo osobiste, ale Marja Kazimira grzecznie a dumnie odpowiedziała mu że jéj godność i teraźniejsze położenie nie dozwalały już przyjąć téj łaski, za którą dziękowała nie mogąc z niéj korzystać.
Wyszły pono przy téj zręczności na stół żale za siostrę, panią Bethune i Vitry już nie miał nic więcéj do ofiarowania jako kompensatę nad owe sto tysięcy liwrów, na które rachował znając chciwość i skąpstwo królowéj, a posądzając i króla o to że zbyt pieniądze lubił. Tymczasem i to już chybione było — bo spóźnione — albo li całkiem nie zręczne — bo godności króla uwłaczające. Można było tę ofiarę jak chcieć malować i tłumaczyć — zawsze ona była pensją która stawiła Sobieskiego na żołdzie Francji.
Na to już duma królowéj nawet nie mogła przystać. Napróżnoby Vitry chciał dowodzić iż tajemnicą mogła pozostać pensja, — bo w polityce takiéj, ledwie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.