tem rozporządził — bo w pochodzie, mimo Stanowniczych pomimo że przodem oznajmywano o nas, kwatery wyznaczono, żywność otrzymano, mało gdzie się znalazło wszystko na czas i poddostatkiem. Król przysposabiając się do konia, z którego późniéj prawie nie zsiadał, prawie ciągle konno jechał, a dla tuszy i wagi ciągle mu je zmieniać było trzeba.
Po pożegnaniu z królową, która mdlała — chociaż ręczyć nie mogę czy dla oczów ludzkich, czy że istotnie mdłości doznawała — król jechał pomodliwszy się, cale ożywiony i wielkiego nie okazując smutku.
A żem wyżéj wyraził powątpiewanie o mdłościach królowéj, dodać muszę, że post festum ktoś z przyjaciół N. Pani puścił świat jakoby o przyczynę łez na odjezdnem i przy pożegnaniu z Jakubkiem spytana odpowiedzieć miała. Płaczę nad tem że drogi mój syn za młody jest aby mógł iść walczyć wraz z ojcem.
Otóż téj spartańskiéj odpowiedzi królowéj nikt na ówczas ani słyszał, ni o niéj wiedział, dopiero po powrocie i tryumfach zapisano ją, w diarjusze... Wcale ona do Marji Kaźmiry nie przystaje... i bardzo wątpię aby coś podobnego pomyślała przy rozstaniu... Drogiego też syna już na ówczas przekładała nad Jakuba, choć ja, niedowiarek, nawet w macierzyńską miłość tego wyschłego i wystygłego serca nie wierzę...
Z Tarnowskich gór wyruszywszy (22 Sierpnia) — ciągnęliśmy do Gliwic na Szlązku, gdzie dla nas w klasztorze oo. Reformatów kwatery były wyznaczone i opatrzone.
Przez cały ten dzień napędzali nas opóźnieni, do których i brat królowéj Maligny należał. Dla tego król troskliwy, namiot kazał pozostawić.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.