Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

mienicy pośród miasta, z izbami pustemi, ogromnemi, gdzie wszyscy na kupie być musieli.
Zapisuję to dla tego, ażebym okazał jak nas witano, jak nas czczono, a jak się to potem wszystko szpetnie odmieniło. Strach jeszcze naówczas wielką tę miłość rodził...
Król niezmiernie pragnął pospieszyć, bo miał wiadomość od księcia Lotaryngskiego, że ten się już z nieprzyjacielem ścierał, a obawiał się aby mu przeciwko jego planom nie uczyniono co i nie popsuto co zamierzał...
Niemogliśmy się skarżyć na brak języka od wojsk Cesarskich, bo tego ciągle po dwa razy na dzień dostawaliśmy, co w królu niepokój budziło, tak że naglił co żywiéj się chcąc dobić do Dunaju...
Ciągnęliśmy więc z pośpiechem wielkim, a znużenie to przy gorącu, król na podziw dobrze i zdrowo wytrzymywał, tylko na królewicza niewczas ten, a zmiana życia tak podziałała, że mu twarz, usta i policzki szpetnie opryszczyła, ale Dumoulin powiadał że to ze krwi i bardzo dobrze jest,..
Po drodze ciągłe powitania, różnych książąt i panów, jakiéjś księżnéj Lichtenstejnowéj, która, powiadano, była przy królowéj Eleonorze i królowi znajomą.
Mszy Świętéj, w sam dzień ścięcia św. Jana, król i my słuchaliśmy w Brunie albo raczéj Brnie, bardzo pięknéj mieścinie, nad którem panuje mocny zamek na wysokiéj górze, a dokoła kraj jak Ukraina żyzny i zamożny... Przyjmowali nas uroczyście księża Franciszkanie, a tłok ludu ciekawego był wielki i dla odpustu i dla nas.