Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.

kim zawiadomiła nuncjusza... Słyszałem go utyskającego wielce na to że sam został pozostawiony i narażony na zgubę, gdy z aljantów jedni natychmiast do domów powrócili zniechęceni, drudzy się wcale nie spieszyli.
Nie było co stać dłużéj pod Wiedniem, gdzie się już odgrażano, że do nas strzelać będą, aby odegnać. Lotaryngski na nic radzić, w niczem pomocą być nie chciał. W nas krew kipiała... — a król powtarzał tylko jam to wszystko przewidywał i gdyby nie ojciec Św. i nie naleganie jego, nigdy bym się nie naraził na to.
Tu też jedni duchowni, Ojciec Marek pobożny i kilku księży usiłowali coś pomódz i za nami przemówić, ale to spełzło na małem lub niczem.
Król do gazet nawet swego żalu słusznego, w téj mierze jak czuł nie kazał posyłać — dyktował tylko, „że komisarze Cesarscy bardzo wojska zawiedli w prowjantach, na które Ojciec Św. tak wielkie summy ordynował, że mostu dotąd nie masz, że wojsko cierpi srodze, że Cesarscy stoją jeszcze pod Wiedniem, Sasi poszli do domów, a król wprzodzie za nieprzyjacielem, kawalerją go swoją ścigając i — gdyby nie wielkie spustoszenie kraju, które pośpieszyć nie dozwala, noga by jego nie uszła.”
Z wojska też naszego siła zaczęła się napierać do domów, a żołnierza prostego i bez abszytu odchodzić. Ci co się pod Wiedniem pochwyconemi zdobyczami obłowili, umykali z niemi w obawie aby jéj nie odebrano...
Zaraz mało co od Wiednia odszedłszy mieliśmy tego dowód co u turków imie króla naszego znaczyło... Natrafiliśmy bowiem na zameczek, w którym przed-