tem lwy trzymano, ale z niego strzelanie się słyszeć dawało. Posłał król się dowiadywać co by to znaczyło i okazało się że tam kilkudziesięciu janczarów się zamknęło, broniąc się wściekle a niechcąc poddawać. Posłał zaraz król dając im znać o sobie i na jego imie niezwłocznie się poddali — gdzie sucharów moc znaczną znaleziono.
Ciągnęliśmy daléj tak ku Presburgowi sami i choć po zwycięztwie wielkiem, które nas sławą okryło, ale z jakim humorem i zgryzotą w sercu — trudno wysłowić. Nie każdy tę niewdzięczność mógł tak znieść po chrześciańsku, z pogodą i rezygnacją, jako król nasz prawy rycerz Chrystusowy. Było się czem pocieszać, ale było czem i trapić. Szczęściem, gdy już o konie strach był największy, cokolwiek paszy dla nich na Dunaju się znalazło... W samą tedy porę z Wiednia ktoś przybieżał od koniuszego Cesarskiego, przymawiając się aby ze zdobytych koni parę król Cesarzowi ofiarował, za co on też się chce odwdzięczyć. Na co ramionami ruszył pan i rzekł, co słyszałem.
— Na to zeszło że cośmy tu obdarzeni być mieli za nasze trudy, od nas się darów domagają, — ale tak lepiéj.
Z naszych panów w Wiedniu się nieco przyzostało, z czego król nie był bardzo rad. Wojewoda Wołyński dla niedomagania, Podstoli koronny Grodzieński Chorąży koronny Lotaryński i pomniejszych wielu, ale ci za nami nadążyć mieli.
W ciągu tych wszystkich dni i przez miłość dla pana i przez ludzką ciekawość miałem w niego wlepione oczy, chcąc myśli odgadnąć.
Sądzę też iż nieraz mi się to udawało, bom nawykł
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.