Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszyscy tu tego się lękali że król twierdze jeszcze przez załogi tureckie zajęte pomijając, nie wytrzyma, a jak zawsze do brania ich miał wielkie szczęście i tu go zechce probować. Słyszałem mruczących i narzekających na to niesłychane pragnienie bohaterstwa, o którem my najlepiéj wiedzieliśmy, że ono było raczéj gorliwością o wiarę świętą... i chrześciaństwo...
Wysłał król do Krakowa do królowéj z listami płochego francuza Deleraka, którego zaraz na drodze turcy ujęli i w niewolę uprowadzili, o czem dano znać. Król w kłopocie niemałym, bo francuza pono za wielkiego jakiegoś i znacznego mieli człeka, okupu się za niego domagając takiego, że, mimo najlepszéj chęci, dać go niepodobna było, bo francuz z kośćmi i mięsem niewart był połowy tego co zań pretendowano.
Nie omyliłem się wcale w domysłach moich, słysząc żeśmy twierdze przez turków zajęte pomijać mieli. Gdyśmy się ku Szecinowi zbliżyli, zauważyłem niepokój w Panu wielki. Nie chciał na żaden sposób za sobą zostawić nieprzyjaciela w gnieździe. Zwołano radę, która jednozgodnie głosowała aby twierdy nie zaczepiać.
Pomimo to wysłał król syna z Wojewodą lubelskim, z Dynewaldem, generałem Cesarskim i Truksem dowódzcą brandeburgskiego posiłku dla rekognoskowania, którzy powrócili opowiadając że zamek się im nie zdawał bardzo mocnym i trudnym do opanowania.
Stanęliśmy w wigilją S. Marcina pod miastem w okrutną szarugę, ale twierdza się królowi wydała mocniejszą niż opowiadano...
Palissady dokoła były podwójne, przekopy, mury,