Niepraktykowane to dotąd u nas zuchwalstwo, poszanowania dla majestatu nie mogło powiększyć — a że uchodziło bezkarnie poczynano sobie z królem jak z bezbronną ofiarą. Biskup Chełmiński Opaliński w oczy królowi rzucił na sądach sejmowych: Bądź sprawiedliwym lub przestań panować. — Nie uszło to wprawdzie całkiem płazem biskupowi, bo się na niego oburzono, i kasztelan Sandomirski zawołał że Polska choruje na gorączkę, a nie będzie zdrową aż jéj krwi upuszczą...
Opaliński uląkłszy się téj pogróżki zemknął. Złapano go, przyprowadzono i na klęczkach musiał króla przepraszać, który wszystko i zawsze przebaczał. Nie było przykładu ażeby na kogokolwiek nastawał, ale tą dobrocią więcéj ośmielał niż rozbrajał.
Matczyński Wojewoda Bełzki, który grozą był przejęty, krzyknął naówczas że wszystkich biskupów warto było do kupy zebrawszy, do Rzymu odprawić... Obrażony Załuski na to:
— Zapominasz, panie Wojewodo że my nim zostaliśmy biskupami, byliśmy szlachtą i zasiadamy tu takiem prawem jako i wy.
Dopiero ich król łagodnie się wdawszy pogodził. Sejm zszedł na kłótniach, bo i o dobra Radziwiłłowskie na Litwie, które konfiskować chciano dla Jakuba królewicza, zatarg był z Sapiehami. Zerwał Sejm jeden, potem drugi warchoł, bo nieprzyjaciele królewscy postanowili go niedopuścić — poszli za nim w pogoń — aż do pałacu Hetmana litewskiego, do którego się schronił napróżno. Ten w oknie lulkę kurząc na zapytanie o zbiega, szydersko im odpowiedział że pan Bóg mu straży nad tym bratem nie powierzył.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/306
Ta strona została uwierzytelniona.