Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/312

Ta strona została uwierzytelniona.

tak był akomodującym się, iż go choć do rany było przyłożyć.
Była to ostatnia króla wyprawa, co on sam pewnie przewidywał, chociaż nigdy nie mówił o tem. Jabłonowski i Sapieha odtąd hetmanić mieli... Obrzydł świat, ludzie i dwór królowi, a od tumultu uciekał i krył się po ogrodach — szukając samotnośc Często na niego Senatorowie napróżno oczekiwali, gdy on z Łukaszem ogrodnikiem, w płóciennym kitlu siedząc na ławie, godzinami się zabawiał rozmową.
Gdym mu nieraz przybiegł dać znać, że któryś z Wojewodów lub Kasztelanów czekał — odpowiadał z przekąsem:
— Zamelduj go do królowéj Jéjmości, albo:
— Powiedz Matczyńskiemu niech go zabawia — ja czasu niemam...
Uśmiechał się złośliwie i ręką dawał znać aby mu nie dokuczano.
Wychodził, prawda, potem do swych gości, z dosyć pogodnem obliczem, ale jak skoro który z nich tknął spraw publicznych, natychmiast rozmowę odwracał — albo o owocach, o ogrodzie lub o czemś powszedniem zagajając, tak że gość raz albo dwa poprobowawszy, musiał zmilczeć i odchodził z niczem.
Królowa natomiast zabawiała się, przyjmowała, otaczała dworem i gośćmi, szczególniéj cudzoziemcami, z wielkim przepychem i okazałością ich przyjmując. Ale najczęściéj się tak składało, że król JMość zdrowiem się od tych uroczystości wymawiał i pozostawał w szczupłem kółku przyjaciół na osobności, lub na