codzień na wszystkie strony listy i posły się rozchodziły.
Mnie, że już zdawna jako zbyt dobrodusznego niezdatnym do potajemnych knowań uznano — więc chyba z ważnemi pismami tylko czasem byłem wysyłany, a ustnych poleceń mi nie dawano. U królowéj też miru nie miałem. Za to król JMi lubił królewskich rozmów słuchać, a bodaj listy czytać nie każdy potrafił. Mogli głośno mówić co chcieli, nie zrozumiał nikt nic, jeśli wtajemniczonym nie był...
W kółku królowéj, szczególniéj, nikt się własnem nazwiskiem nie mianował, ale miał przydane sobie, czasem nie jedno, ale dwa i trzy różne, aby gdy listy kto podchwyci, nie doszedł z nich nic. Pisywali królestwo do siebie cyframi, ale to była nader uciążliwa rzecz, odczytywać je potem.
Wolano się więc posługiwać tym umówionym językiem.
Król w listach się zwał Orondatesem, Feniksem, prochem (la poudre), Celadonem, Jesienią (automne) i Sylwandrem; królowa Astreą, Bukietem, Klelją, Korynką, Mandaną, Słowikiem, Różą...
Krewnych królowéj zwano Bêtes, Jana Kaźmirza aptekarzem, królowę Marję Ludwikę Girouette. Po abdykacij Kaźmirz zwał się już tylko kupcem paryzkim (marchand de Paris) — Michała Wiśniowieckiego przezwano Małpą, a matkę jego Viola di Gamba.
Niezliczyć tych różnych przydomków, często obelżywych, czasem dowcipnych.
Zamojski Wojewoda Sandomierski chodził pod nazwiskiem Wołu (Boeuf), Jan Zamojski Fleta lub Konia
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.