wypoczynkiem, — gdy nagle i wcale niespodziewanie, w furyi i gniewie, królowa razem z Markizem de Bethune, do Żółkwi powróciła.
Starano się potem całéj téj podróży już rozgłoszonéj i powrotowi nadać inne znaczenie, ukryć doznany zawód — gniew i pragnienie zemsty — ale — szydła w worku nieutaić. Nieprzyjaciele się radowali — Sobieski był wielce markotny, choć pilniejsze sprawy go zajmowały.
Od téj podróży, można powiedzieć, poczęła się niechęć wielka i gniew na Francję — a krzyżowanie wszelkich jéj do pozyskania sobie Polski zabiegów — co się późniéj czuć dało.
W kilku słowach o tem mówię, bo trudno się rozwodzić — ale myśmy na skutki patrzyli i cierpieli, a u dworu każdy gniew królowéj i jéj wola wnet się mocno czuć dawały. Z dnia na dzień ci co u królowéj wprzódy w łaskach byli — popadli w nienawiść. Mściwą bowiem była i nieprzebłaganą, gdy kto jéj miłość własną podrażnił.
Jam naówczas, ani głęboko, ani daleko młodemi i nie wprawnemi oczyma nie sięgał... wielu téż rzeczy sobie wytłumaczyć nie umiałem, które późniéj zrozumiałem dopiero.
Moje nieszczęśliwe rozmiłowanie w téj francuzce trzymało mnie tylko przy dworze, alem się starał więcéj przy królu niż przy królowéj służbę sprawiać, co się nie zawsze powodziło. Królowa mało mnie znała, i nielubiła pewnie, com z jéj oczów czytał, ale wiedziała o tem że mi zawierzyć było można, czem się nie cały jéj dwór mógł pochlubić; często więc od króla żądała, aby mnie oddał na jéj posługi.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.