rozmowy — odezwał się głos jakiś szyderski. — Słóweczko tylko; nie zatrzymam długo i na banczek dużo czasu zostanie. Mam prośbę i radę: prośbę bardzo pilną, radę bardzo zdrową. Hrabiemu się tak całe życie wiodło szczęśliwie, że oto z ubogiego litewskiego szlachetki zostałeś magnatem, grywałeś z królami i poogrywałeś królów. Masz pełne szkatuły dyamentów. Pora umizgów i bałamuctw dla pana przeszła. Waćpan kobietom na nic się nie zdałeś i one panu już obojętne byćby powinny. Gra u kobiet dla początkujących szulerów, no to jeszcze; ale dla takiego wytrawnego...
— Co to ma znaczyć? pójdziesz ty precz? — zawołał rozgniewany hrabia.
— Pójdę precz, ale słówko jeszcze, dokończyć muszę — rzekł żebrak — we własnym pańskim interesie. Pan masz już kości stare, a jeśli nie przestaniesz grywać u Loiski i do niej swoich sprowadzać... tak mi Boże dopomóż, kości te ci połamię... Ja, czy kto inny... nie ujdziesz cało!
Hrabia chciał krzyknąć na swą służbę, lecz z gniewem głos mu w gardle uwiązł.
— Słówko tylko, panie hrabio, słówko — dokończył żebrak. — Rada moja pochodzi ze szczerej troskliwości o drogie zdroweczko jego. Poco się narażać na leżenie w łóżku, smarowania i stratę czasu! Niech pan zerwie z tą kobietą, proszę bardzo, i żeby noga jego nie postała w jej demu.
— Juraś, Juraś! — począł wołać hrabia.
Żebrak przyskoczył do niego.
— Nim Juraś nadejdzie, raz jeszcze, panie hrabio, od tego domu wara!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.