Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

Ojciec Pankracy, z czysto chrześciańskiego stanowiska, wszystkie obroty świata tego za błahe uważał; Kożuszek zapalał się do reform, wierząc w ich skuteczność. Według pierwszego, Pan Bóg tylko mógł złe na dobre zmienić i starczyło modlitwy, aby wybrnąć z toni; Kożuszek sądził, źe człowiek sam ratować się był obowiązany, a Pana Boga tylko o pomoc prosić i błogosławieństwo.
Jednakże Bernardyn chwilami interesował się i robotą ludzką; budziła w nim ciekawość taką, jak stawiane przez dzieci budki z kart.
Gdy do celi jego weszli, a ojcu kawę przyniesiono, bo tego zbytku sobie mógł pozwolić dawny gwardyan — zaprosił gościa, aby przysiadł.
— No, masz tam co nowego? — zapytał wesoło Pankracy.
— Co wy u mnie, ojcze, nowego chcecie znaleźć, krom jakiej nowej zgryzoty — rzekł stary.
— Kto czego szuka, to znajduje — rozśmiał się ojciec. — Wy bo polujecie na to.
— Nie z dobrej woli — odezwał się Kożuszek. — Życie mnie na te łowy popędziło. Co mam robić? Własnej mojej biedzie zaradzić nie mogę, niech się na co ludziom przydam.
Bernardyn posilał się, spoglądając na niego.
— No — rzekł — słyszę tam coś o starostwach radzą. Będzie z tego kwasu dużo i hałasu! Panis bene merentium, a to był panis bene... czołgancium i nagroda za upodlenie. Dobrze im tak! przyszła godzina sprawiedliwości! Lepiej to na obronę i wojsko obrócić, niż na sukienki i fantazye jejmościanek.
— Właśniem ja tu zaszedł nie po co do ojca,