Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

tylko brakowało, aby mnie, i was, i tych, co się w to wdadzą, okrzyczano jako spiskujących z ulicą, z demosem. Wszak asindziej wiesz, iż mówią i tak na mnie, żem mieszczan podszczuł, aby się o swe prawa upominali, żem im pisał memoryał i miał narady z nimi, a nawet, żem od nich wziął pieniądze.
Ruszył ramionami.
— Zmiłujcie się, mnie i siebie nie kompromitujcie! Staremu się nic nie stanie. Wyrzucą go precz z miasta, to drugą bramą powróci i barani kożuch zamieni na opończę.
Skrzywił się ks. Jezierski.
Est modus in rebus — szepnął. — Niekoniecznie nam samym się trzeba wdawać, ale człowieka salwować musimy.
Ks. Kołłątaj ruszył ramionami.
Tegoż ranka pan pisarz, któregośmy widzieli u Kożuszka na poufnej rozmowie, zjawił się u Ignacego Potockiego i po cichu oznajmił mu o aresztowaniu starego.
Chcąc jednak radzić coś i ratować go, potrzeba było postępować ostrożnie i iść drogami zakrytemi. Wiedziano, ile osób domagało się zemsty nad nieznośnym i zuchwałym człowiekiem.
W salonach, choć jawnie zwano ów Barani kożuszek waryatem, pocichutku w nim domyślano się jakiegoś przebransgo spiskowca i sprzymierzeńca patryotów.
Piękne panie, wysocy dostojnicy, którym dokuczył stary, domagali się wykrycia tajemnicy, kim był ten zagadkowy szyderca?