Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

zkąd rodem? stan? wiek, anteriora! Sąd, jak na spowiedzi, potrzebuje szczerego wyznania.
— Alboż mój stan, wiek i ród są grzechem i winą? — odparł stary. — Powiedzcie mi, com zawinił?
Suzantowski się szarpnął.
— Włóczęgostwo bez wszelkiej legitymacyi już w obliczu prawa winą jest! — zawołał. — Mogę ci zarzucić, że jesteś jednym z tych, co okradli pana wojewodę Walewskiego, lub należeli do zabójstwa pana Sieniuty.
— Więc należałoby tego dowieść! — rzekł stary.
— Nie, należy tobie się wywieść — krzyknął już zniecierpliwiony Suzantowski.
— Nic łatwiejszego — bardzo łagodnie odezwał się Kożuszek — bo gdy wojewodę okradano, a panów Sieniutów zabijano, jam tu był i u księży Bernardynów mszy świętej słuchał.
Podsędek porwał się z krzesła.
— Błazeństwa prawisz! — krzyknął. — Ja tu nie mam czasu z tobą komedyi grać. Gadaj mi!...
Kożuszek na kiju się sparłszy, głowę zwiesił i z rezygnacyą słuchał długiej admonicyi. Gdy się skończyła, nie poruszył się wcale i pozostał milczący.
Suzantowski wzdłuż i wszerz przebiegał izbę.
— Chciało ci się spokojnie Pana Boga chwalić — zawołał, stając przed nim — to pocóżeś na siebie brał jakieś funkcye, do których nie byłeś powołany? Hę?
— Jakie?
— Napadałeś na ludzi spokojnych sprośnemi mowami...