Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

ki. W razie oporu, wiązano i krępowano nieszczęśliwych.
Lecz na to już rady nie było. Tegoż dnia, nad wieczorem przyszedłszy, Maciej od stróża się dowiedział z przerażeniem, iż Barani kożuszek został do Bonifratrów przewieziony.
Nie powiedziano mu, wyprowadzając go z więzienia, co z nim uczynić miano. Stary ze swą rezygnacyą, która go nigdy nie opuszczała, wziął kij i był gotów do drogi. Przeprowadzający go stróż miał pismo z urzędu marszałkowskiego, polecające obłąkanego czujności braci.
Dopiero u furty Barani kożuszek z uśmiechem postrzegł, że go odstawiono do czubków.
Pierwszym z braci, który go tu spotkał, szczególnem zrządzeniem był właśnie ten, który, chodząc po kweście, uderzony był podobieństwem właściciela kamienicy przy ulicy Krochmalnej do Baraniego kożuszka. Teraz jeszcze żywiej go uderzył zupełnie podobny głos starego do słyszanego w rozmowie. Wlepił oczy w żebraka i oderwać ich nie mógł.
Przełożonym podówczas był ojciec Filip Brzeski. Do niego więc, dla rozpoznania, w jaką kategoryę miał wnijść chory, zaprowadzono starego. Kwestarz, żywo zajęty nim, poszedł razem, niosąc pismo od urzędu.
Barani kożuszek stanął w progu i czekał, gdy tymczasem kwestarz pocichu coś opowiadał przełożonemu, który w milczeniu, ze znajomością fizyognomij, jaką mu dawało doświadczenie, przypatrywał się żebrakowi.