Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

Loiska dowiadywała się, posyłała, obiecywała wiele za zemstę, której pragnęła, i w końcu zrozumiała, iż starania jej będą próżne, że należy sprawę tę zostawić równie jak ona obrażonym.
Zapewniano ją, że żebrak już świata Bożego nie zobaczy. Musiała się tem zaspokoić.
Do innych utrapień, jakie spadły na Loiskę właśnie w tych czasach, nowe przybyło i niespodziewane.
Majętność, która należała zapisem ślubnym w części do matki, a późniejszą dotacyą przeznaczoną została córce, dotąd była w posiadaniu pierwszej. Stosunki pomiędzy dzieckiem a matką nie odpowiadały pojęciu, jakieby o nich z tych imion powziąć było można. Loiska potrzebowała teraz wiele i coraz więcej; ale i matka, która nawykła do zbytków, a z wiekiem coraz się stawała rozrzutniejszą, traciła bez miary. Z wielkiego przywiązania zrodził się później chłód, żal do matki za popełnioną omyłkę, która przyszłości groziła, nareszcie otwarta nieprzyjaźń i wojna.
Matka w spadku dała Loisce swój temperament i charakter. Obie równie były niepohamowane w gniewie i gwałtowne.
Gdy raz poczęły sobie czynić wymówki i wyrzuty, nienawiść zastąpiła miłość rodzicielską i dziecięcą.
Matka nazywała córkę niewdzięczną, ona ją przyczyną swojego upadku i zguby. Od dosyć już dawna nie widywały się z sobą.
Opuszczona przez męża, pani Zelska miała