Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/274

Ta strona została uwierzytelniona.

Loiska potwierdziła skinieniem głowy tylko Król wchodził już z siostrzenicą, panią Mniszchową, piękną panią, niemniej pańsko i arystokratycznie wyglądającą. Szeptała ona coś do ucha królowi, jak się łatwo domyśleć było, o Loisce.
Piękność jej nie podobała się ani zwiędłej pani krakowskiej, ani pani marszałkowej, która chorowała na imaginacyę, piła ciągle wody, brała lekarstwa i tem sobie płeć i cerę niszczyła.
Król prosił kasztelanicową, aby powieść swą powtórzyła, co ona dosyć niechętnie, w krótkich słowach spełniła.
Komentowano opowiadanie, znajdując je prawdopodobnem, lecz trwogi, jaką król okazywał, panie nie podzielały.
Przywołany przez króla Komarzewski, gdy mu udzielił tę wiadomość, usta zaciął, zdumiał się i nie powiedział nic.
Ponieważ Loiska nie miała już nic więcej do dodania i ciężkie swe posłannictwo spełniła, pilno jej było odejść. Król, jakby nie chciał jej puścić jeszcze, naradzał się z generałem.
— Polecam się opiece waszej królewskiej mości — odezwała się Loiska — gdyż się zemsty obawiam.
— Bądź pani spokojną, ja nie wydam jej, to pewna — rzekł król. — A nawzajem proszę jej, abyś o tej sprawie całej nie wspominała przed nikim. Musimy ją utopić i pogrześć; nikt o tem wiedzieć nie powinien. Zamach, gdyby nawet o wykonaniu jego myśleli, spełznie na niczem, bośmy o nim zawiado-