Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/275

Ta strona została uwierzytelniona.

mieni. Nikt zaś nie potrzebuje wiedzieć, czy wypadek stanął na przeszkodzie, czy ostrzeżenie. Zatem i mścić się nie będzie mógł hetman.
Loiska podwakroć się już skłaniała, chcąc odchodzić, a król, wstrzymując ją, szeptał coś jeszcze z panią krakowską i marszałkową.
Ta wyszła do drugiego pokoju i powróciła, pakiecik jakiś przynosząc królowi, który przystąpił bliżej z wymuszonym uśmiechem do Loiski i dziękując, chciał ją skłonić, aby od niego małą przyjęła pamiątkę. Ognisty rumieniec wystąpił na twarzyczkę kobiety. Cofnęła się i głosem drżącym odparła:
— Najjaśniejszy panie, proszę, abym nie była upokorzoną. Pamiątką dnia tego będzie dla mnie, żem się do waszej królewskiej mości zbliżyć mogła.
Zmieszana, wysunęła się natychmiast.
Małe kółko, pozostałe w królewskim gabinecie, czas jakiś po wyjściu jej, pod wrażeniem jeszcze świeżem, milczało.
— Jest to tak do niego podobne — odezwał się w końcu król — a zresztą tak niemożliwą byłoby rzeczą coś podobnego wymyślić...
Pani krakowska, która przysiadła na kanapce i przybrała wyraz Egeryi, dwuznacznie odpowiedziała:
— To tylko powinno królowi dowieść, iż nie tak powszechny jest ten entuzyazm dla przyjaciół pana Ignacego, jak go malują. Partya przeciwna ma siły i gotowa się posunąć do ostateczności.