Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/293

Ta strona została uwierzytelniona.

bo ją porwano, lub się kto pomścił. Ale cóż się z nią stało? powiedzcie mi, co się z nią stało?
— Ja nie wiem! — krzyknęła matka.
Tytuś ramionami ruszył, Zelska rzuciła się, oczy zakrywszy chustką, na kanapkę i szlochała naprawdę, lub czuła się obowiązaną okazać sentyment.
Hetman dał znak Tytusowi; wyszli do drugiego pokoju.
— Jakąż ona popełnić mogła zdradę? — spytał Tytus, korzystając z poruszenia hetmana, który w podobnych razach wygadywał się łatwo.
Hrabia spojrzał nań z góry pogardliwie, jakby się dziwił, że taki człeczyna śmie chcieć go indagować.
— Jaką ona mogła zdradę popełnić? — powtórzył — to mnie wiedzieć. Mieliśmy z Kurdwanowskim zrobić pewnego figla, który, gdyby się był udał, cienkoby śpiewali ci, co teraz chór prowadzą. No, i u Loiski nam było dogodnie o tem radzić. Schodziliśmy się u niej... Kat ją wie! Ta kobieta i z oczów zgaduje, lub gdzieś, do licha, podsłuchać nas mogła... Wczoraj, choć zwykle już na zamku u króla nie bywam, bo my z nim już teraz jesteśmy, jak pies z kotem — po obiedzie mi się zachciało zajrzeć mu w oczy... jak też przyjmie. Poszedłem. Było poufałej jego kompanii dosyć. Gdym wszedł, jak makiem zasiał, umilkli wszyscy; oczy się na mnie skierowały, ale ja, jak wiesz, ani wobec nieprzyjaciela na placu, ani przeciw rurze pistoletu, ani na widok gniewnego majestatu oka nie mrużę. Byłem co się zowie w ró-