Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/298

Ta strona została uwierzytelniona.

— Strażniku — rzekł — ty jesteś człowiek pióra, ja pisać tak dalece nie umiem, chyba szablą po nosach. Ta dzierlatka bałamuci starostę i jeżeli się dopuściła zdrady, to z namowy amanta. Ona się w nim kocha. Piękne za nadobne; potrzeba się jej odwdzięczyć. Napiszmy list do ojca pana wojewody, ostrzegając go, w czyich syn jest rękach.
— Anonym? — szepnął strażnik.
Hetman się cały wstrząsnął.
— Ależ, mój strażniku, ja co robię, tego nigdy nie taję. Nawet gdy mi trzeba było jako łowczemu iść na konfederatów barskich, wiesz, że anonyme nie szedłem. Głupstwo, czy rzecz rozumną, bodaj krwią, ale podpisuję. Więc i list do wojewody podpiszę nomine et cognomine manu propria, tylko mi go skoncypuj tak, jak do starego wojewody przystało, naszpikuj łaciną, nasól komplimentami, trochę ze staroświecka.
Strażnik głowę skłonił i wyszedł. Wieczorem następujący koncept listu do pana wojewody leżał na stoliku hetmana:

„Jaśnie wielmożny wojewodo, mnie wielce miłościwy panie a bracie!
„Chociaż tempora mutantur et nos mutamur in illis, a długich lat upłynionych cursus pozbawił mnie tej szczęśliwości, bym oblicze j. w. pana oglądał i sercu jego mógł się viva voce przypomnieć — tandem pochlebiam sobie, iż całkowicie z pamięci jego wyrugowany nie zostałem, tak jak w mej zawsze respekt i rewerencyę dla osoby jego konserwuję pilno.