Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

ny. Poznałem ją po bardzo charakterystycznej muszce podłużnej na szyi, jak ziarnko pieprzu.
Oczy starosty zdawały się z pod powiek wyskakiwać; wstrzymywał oddech.
Tytusa bawić się zdawała ta ciekawość, aż do namiętności posunięta.
— Jakże się zowie? — pyta starosta.
— Gdybym imię i nazwisko powiedział — odezwał się, wygodniej rozsiadając, p. Tytus — tylebyście wiedzieli, co i teraz. Imię i nazwisko nic nie mówią. Muszę wam opowiedzieć jej historyę.
Starosta, któremu o co innego szło, niż o przysłuchiwanie się długiemu opowiadaniu, przerwał błagająco.
— Mężatka, rozwódka? wdowa?
Tytus się śmiał z politowaniem.
— Kochany starosto — rzekł — posłuchajcież i osądzicie sami, do jakiej ją zaliczycie kategoryi. Historya jest, słowo daję, ciekawa.
Zrezygnowany starosta umilkł i słuchał.
— Nie sposób zrozumieć nic, jeśli się nie pocznie ab ovo — mówił Tytus. — Ja doskonale znam biografię jej, bo mój ojciec z jej ojcem był niegdyś w stosunkach. Ambroży Krużka Zelski, zamożny szlachcic z dobrzyńskiego rodem, ale w lubelskiem osiadły, za młodu gorączka wielki, rębacz i hulaka, ale człowiek wielce szlachetny i lubiany, z ojcem moim poznał się, gdy jeszcze szumiał, jak młode piwo. Miał naówczas trzy piękne wsie po rodzicach i majątku nie trwonił, lecz go używał bez oglądania się bardzo na jutro. Miał być piękny i sympatycz-