wolony do powtarzania ich za księdzem. Ile razy się zatrzymał, Pankracy nalegająco powtarzał wiersz, póki go nie wymówił.
Trwało tak długo, że wszystkie siedem psalmów pokutnych wyczerpali i na nowo je poczynali, gdy doktór Forster wszedł do celi.
Stary był znużony, lecz spokojniejszy. W kilku słowach pocichu zakonnik objaśnił lekarza, o co chodziło.
W klasztornej apteczce znalazł się napój uspokajający i usypiający. Chory brać go nie chciał, ale stary przyjaciel nakazał stanowczo. Wypił ze wstrętem. Wyczerpanego z sił po gwałtownej kryzys wprędce sen ogarnął, a braciszkowie obezwładnionego zanieśli do infirmeryi
Nadbiegł Maciej spłakany, aby zasiąść na straży przy śpiącym.
Po pierwszym śnie głębokim nastąpił mniej spokojny, jękami i wykrzykami przerywany; Maciej czuwał i podawał napój przepisany.
Tak dotrwali do rana, aż nareszcie obudził się chory, powstał, siadł i oglądać się zaczął. Doktór czekał na to.
Z pierwszych słów wyrzeczonych łatwo poznać było można, że przytomność nie wróciła mu i nigdy już zapewne wrócić nie miała.
Lecz obłąkanie przybrało charakter łagodny i wśród niego przechodziły jakby błyski rozumne, jakby wspomnienia całe i zdrowe dawnych uczuć i myśli. Zmieszało się tylko wszystko, czego doznał dawniej i teraz, co go zaprzątało i bolało. Osób
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/325
Ta strona została uwierzytelniona.