Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

wnym można było odgadnąć, iż do tak zwanego wielkiego świata należy. Słusznego bardzo wzrostu, barczysty mężczyzna, w stroju francuskim, otyły, z dominem czarnem na ramieniu, jak się zdawało, niemłody już wcale, lecz wyelegantowany i woniejący, zwrócił na siebie starca oczy.
Rzucił starostę, jakby go już nie było, i zwrócił się Kożuszek ku nowej masce, pokłonem ją do kolan witając.
— Jaśnie oświeconego ex-podskarbiego! do nóżek się ścielę. Servus humillimus! Czołem przed zasługą, czołem przed tem męztwem bohaterskiem. Fraszka Achille i Hektory... To mąż, który się plwania dwudziestu milionów ludzi nie uląkł i nie zadrżał! Zwalczył przesądy, uczciwość i cnoty... Krucyfiksy poprzetapiał na okucie do chomątów... To mi człek!
Słuchający z początku się żachnął, potem rękę z laską podniósł, jakby starca chciał uderzyć, lecz z ciżby ktoś pochwycił ją i na ziemię strącił, a nim ciężki trochę właściciel jej pochylił się, aby ją podnieść, Barani kożuszek odsunął sję ze śmiechem i już kogo innego wziął w obroty.
Usiłując napróżno wyrwać mu się i uciec, stała przed nim maseczka kobieca, strojna bardzo, wygorsowana, w nadzwyczaj starannie utrefionej peruczce. Dosyć otyła, biała, maska zerwała się, mimo pretensyi do młodości i przybranych ruchów żywych, wcale już niemłoda. Część twarzy, której rąbek czarnej maski niezupełnie okrywał, była pofałdowana i puszkiem nie wiosennym okryta.
— Jaśnie wielmożnej wojewodzinie! — począł kożu-