szek. — Nieśmiertelnej bogini mej! Tak, bóstwa tylko mają ten przywilej, że czasu ząb na nich nie zostawia śladu. Lat temu już trzydzieści, gdym się kochał w niej, naówczas dwudziestokilkoletniej. Dii potentes! Dwa razy rozwódka, raz wdowa, a po tylu walkach, z których wyszłaś zwycięzko, zawsze piękna!
Kożuszek ręce złożył, podniósł je do góry i na jedno przykląkł kolano!
— Hołd nieśmiertelnej! — zawołał.
Dokoła parskano śmiechem, a nieszczęśliwa kobieta, napoły omdlała, zwieszona na ramieniu prowadzącego ją mężczyzny, wołała
— Sauvez moi! c’est infame!
Pomimo wzruszenia, jakiego doznała, prześladowana maska odzywała się głosikiem, któremu młodą intonacyę dać się starała. Mężczyźnie towarzyszącemu jej udało się nareszcie zasłonić ją i o kilka kroków w tłum uprowadzić.
Młodziusieńka istota jakaś, w stroju pasterki, ceła w kwiatach, mimowolnie w ciągu tego poruszenia tłumu została na oczach.
Barani kożuszek zwrócił się do niej.
— Panieneczko — zawołał — jeżeli jakim przypadkiem u serca twego, jak u żłobu w gospodzie, jest trochę wolnego miejsca... dam ci dobrą radę. Nastręcz się oto temu (wskazał) w karmazynach staroście. Młody jak z igły, płomienisty, a jak Krezus będzie bogaty. Pomóż-że mu się rozerwać i życia skosztować. A mnie staremu porękawicznego buziaka!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.