wiedziała bardzo dobrze, iż miłość jest doskonałem narzędziem do... robienia interesów. Pozwalała więc kochać się w sobie, grała, gdy było potrzeba, uczucie bardzo zręcznie i żyła tak, będąc pewną, że i piękność zachowa i celu dopnie.
Chociaż w domu pięknej kasztelanicowej swoboda była wielka i można było o nim mówić różnie, nikt nie mógł poszczycić się szczególną łaską pięknej Loiski. Domyślano się, szeptano, ale jawnych dowodów nie było. Amantów miała mnóstwo, preferowanego nie znano.
Hrabia W., który u niej grywał, już nie młody, obchodził się z nią protekcyonalnie i nie miał najmniejszego podobieństwa do zakochanego. Zimna galanterya jego nie była udawaną dla oczów ludzkich, ale najprawdziwszą. Wiedziano bardzo dobrze, iż u kogo innego z wielkiego świata był w łaskach. Tu tylko wygodnie mu czasem banczek trzymać było.
Loisce na wysoko położonych znajomościach, na protektorach u dworu, po ambasadach i t. p. nie zbywało, lecz wszyscy jej służyli w nadziei, która się nigdy nie iściła. Wzdychali biedacy, żalili się, a bogini i królowa, gdy już ich o apostazyę posądzała, umiała jednem wejrzeniem nanowo do siebie przywiązać.
Była tak śliczną...
Spodziewano się kogoś i pani zaczynała okazywać niecierpliwość pewną, gdyż godzina biła, w której i inni natrętni goście nadejść mogli, i przerwać konferencyę.
Dzwoniła parę razy na Brysię, stojącą na cza-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.