wać... i przebacz mi — ale znajduję to niegodnem siebie...
— No! to gińcież z głodu! — przerwała starościna żywo, prawie obrażona — na to tedy rady niema... nie mówmy więcej o tem.
Przeszła się kilka razy po salce i dodała:
— Wstręt! przecież wstręt rozumem można zwyciężyć, gdy się uroi bez żadnej przyczyny.... Dlaczego masz więc wstręt do człowieka, który nań nie zasłużył? to dziwactwo!
Pozwól mu się zbliżyć, lepiej go poznaj, to przejdzie; sto w życiu widziałam takich przykładów wielkich wstrętów, kończących się miłością szaloną; wstręt! — powtórzyła — to zawsze lepiej, niż obojętność...
Helena płakała milcząca, starościna, nie zważając na łzy, starała się jej wmówić to obowiązki dla przybranej matki, to konieczność korzystania ze szczęścia, które się raz trafia w życiu...
Rozeszły się wreszcie, ale Hela wyszła złamana, zmęczona, co gorzej zachwiana, napół się czując zwyciężoną.
Wieczorem miał być jenerał, który oznajmił swe odwiedziny nie bez celu. Starościna wybiegła, wywołała Helę, zmusiła ją, by przyrzekła przyjść.
Była to wielka wygrana, krok stanowczy, znak, że się uznawała złamaną. Starościna, nie mogąc ukryć z niego radości swej, uściskała ją, okryła pocałunkami, pochlebstwy, dając znać Puzonowi, iż skłoniła ją do przyjścia.
— Podziękujże mnie — zawołała, śmiejąc się, gdy wszedł. — Teraz, po tem, co ja zrobiłam, reszta już od was samych zależy. A! ale mnie to dziś pracy kosztowało, o mało nie oszalałam z upartą dziewczyną... Na szczęście wasze dziecko u nich coraz słabsze, bieda coraz większa. Ona przybita... Tylko nie obcesowo, mój jenerale, bo wszystko popsujesz... Nie płosz jej, staraj się ją ująć, nie po swojemu — bądź na ten wieczór Paryżaninem, jak to umiesz, gdy zechcesz... Ja was tu chwilami samych zostawiać będę...
Jenerał był uszczęśliwiony z uczynionego postępu i całował rączki starościny.
— Jednak nie życzę się łudzić — dodała — rzecz
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.