towano mu nawet nikogo, coby się z pięciu pokoleń wywieść nie mógł jasno i łatwo. Na świeższych skartabellatów patrzał z niedowierzaniem, czując, że to był rodzaj szlachectwa, który jeszcze nie dojrzał; indygenaty przyjmował, ale tylko autentycznymi obcego szlachectwa dowodami poparte. Z mieszczanami miewał tylko interesa, nigdy stosunków; wieśniak był dlań istotą niższej natury, upośledzoną... ale dla miłości bożej cierpianą.
Z takiemi wyobrażeniami żyć w wieku XVIII było coraz trudniej; naśmiewano się z księcia wojewody, ale zresztą był to wcale dobry człowiek.
Życie jego spływało na reprezentacyi i wystawnych przyjęciach lub w zamknięciu. Śmiano się z jego arystokratycznej monomanii, ale nie było sposobu z niej go wyprowadzić. Oprócz orderu Maltańskiego, Bożego grobu, św. Huberta, Stanisława i Orła Białego, miał ks. wojewoda ciężko nabyte Złote Runo, które go wbijało w pychę, i parę gwiazd od różnych dworów. Blady, wysoki, chudy, zdawał się zdjęty ze starego portretu Van Dyck’a i przypominał raczej Włocha lub Hiszpana, niż Polaka. Nosił się naturalnie po europejsku, najchętniej jednak z hiszpańska. Mało mówił, żył z niewielu ludźmi, nikomu nigdy nie szkodził, pomagał chętnie i prawdziwie po pańsku.
Przybywszy do kraju, oprócz innych obowiązków pozycyi, zrozumiał, że powinien się ożenić. Chciano go swatać na dworze, ale gdy poznał życie tutejsze i rodziny znaczniejsze, otaczające króla, grzecznie odrzucił najświetniejsze stręczące się mu partye, nie mówiąc wcale, dlaczego.
Następnego lata wybrał się z całym dworem do dóbr, zabawił kilka miesięcy na Litwie, wyszukał sobie dziedziczkę ubogą, starego rodu i imienia słynnego, pannę Sunigajłłównę, począł się o nią starać i wkrótce ożenił. Szeptano, że panna go nie bardzo sobie życzyła, ale musiała uledz woli familii.
Z obowiązków urzędu i nawyknienia do miasta zmuszony większą część roku przebywać w Warszawie, gdzie miał pałac wspaniały, na nowo bardzo pięknie urządzony, przybył tu z żoną swą i rozpoczął żywot wystawny,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.