Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

Puzonów chodził, myślał i ważył wszystko po raz drugi, roztrząsając zbieg okoliczności... uspokoił się nieco. Bądź co bądź jednak postanowił wyrwać stąd Helenę i skończyć co najprędzej, obawiał się bowiem, aby intryga lub zemsta nie porwały mu ofiary, dla której coraz większą, bo podwójną trudnościami czuł namiętność.
Powtórzywszy starościnie swoją wolę, późno wieczorem po oczekiwaniu próżnem wrócił wreszcie do domu.




XLIV.

Nazajutrz po owym ciepłym dniu kwietniowym słota i wicher zawitały znowu. Mimo to, przestraszona Ksawerowa poszła wcześnie do ogrodu Mniszchów. Nie było tam żywej duszy — śnieg, deszcz, wicher, na przemiany zrywające się, nie dozwalały nawet pomyśleć o przechadzce. Biedna kobieta obawiała się, aby z jej winy złego się co nie stało; posłuszna przebyła kilka godzin, oglądając się, czekając, chodząc, nie spotkawszy nikogo. W południe przeziębła wróciła do domu z obawą i niepokojem.
Nazajutrz jeszcze odbyła drugą taką wycieczkę, powtórzyła ją trzeciego dnia, zawsze napróżno: nikt się już więcej nie pokazał.
Jenerał przez wszystkie te dnie prawie nie wychodził od starościny, czatował, niecierpliwił się, podawszy się za chorego, policyę zdał na innych, sam z zaciętością człowieka, którym owładnęła namiętność, o niczem nie myślał, nie mówił, tylko o Heli. Lękając się ją stracić, gotów był ważyć wszystko, byle raz wyjść z niepewności.
Na trzeci dzień nieustannie wzywana Hela wyszła wieczorem; w salonie znalazła Puzonowa bladego, drżącego od niecierpliwości... Starościna natychmiast, zostawiając ich samych, wysunęła się po cichu.




Niewyrażona obawa napełniła serce biednej wdowy, gdy Hela, która była wyszła tylko na chwilę i na-