Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

dopuścić. Konni posłańcy przesuwali się, jak cienie, i znikali. Z okien i dachów na uciekających w rozsypce sypały się kule i kamienie.
Ku wieczorowi już wątpić nie było można, iż stolica oswobodzona została. Okrzyki ludu, weselsze twarze, wreszcie cichnąca coraz bitwa uliczna... oznajmowały zwycięstwo. O zmroku porozpalano ogniska, lud z bronią je otaczał... dzwony ustały bić na trwogę, cisza zstąpiła na Warszawę, niekiedy pieśnią tylko przerywana.
U wszystkich figur świętych, przed obrazami i krzyżami zapalano światła, długimi szeregami lud modlił się i śpiewał.
W ratuszu, na zamku i w ulicy Miodowej świeciło z okien... a zastępy ludu, gwardye miejskie, na prędce poformowane, wojsk oddziały na stanowiskach niektórych pozostały.
Reszta okrywała się zmrokiem i kołysała do spoczynku.




Ksawerowa, jak inni, zbudzona wystrzałami nad rankiem, spędziła dzień cały u łóżka dziecięcia na modlitwie. Bojaźń o los jego, żal jeszcze świeży po utraconej drugiej córce, przestrach, niepewność — znużyły ją i osłabiły do ostatka. Julka zrywała się co chwila, a pocałunki i pieszczoty ledwie ją uspokoić mogły... Przez sen, zbudzona, ciągle płacząc, wołała Heli. Wołało ją i drugie serce napróżno.
Z większą jeszcze trwogą przebudziła się starościna, która do wczoraj utrzymywała, że „ta hałastra“ nie odważy się targnąć na wojsko Imperatorowej Jejmości. Strzał działowy wyrwał ją z pościeli wybladłą, przelękłą, ale z nadzieją jeszcze, że zwycięstwo zostanie przy tych dobrych Rosyanach, którzy o przyjaciołach wiernych nie zapomną przecie. Okrywszy się ledwie, pobiegła do okien, przebiegała od jednego do drugiego, stając wryta, blada... gdyż z trwania walki, z jej oznak domyślała się zaciętości. Koniec stawał się coraz niepewniejszym. Około południa wpadł do niej Paproński blady, w poszarpanych i obłoconych sukniach, przynosząc wieść, że Rosyanie zostali wszędzie otoczeni i ściśnięci, że reszta ich w roz-