Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

gniew, wściekłość nieukołysaną jeszcze... drżał. Podniósł potem pięść zaciśniętą do góry, grożąc ulicy, ale ręka opadła bezsilna.
— Jenerale! jenerale! co się stało? co z wami się dzieje? możeż to być, żebyście tak pochwycić się pozwolili? Co się stało z Igelströmem?
— Przepadło! wszystko przepadło — odezwał się Puzonów słabym głosem — nie słuchali mnie! otóż mają teraz. Ale my się pomścimy! Jenerała musiała uratować księżna, nie wiem, wydobędzie się na wolność... ale inni... leżą już trupami lub w sromotnej niewoli. Co powie Imperatorowa, gdy o tem posłyszy! Co powie Imperatorowa!! — powtarzał ranny. — Co tu począć?
— A cóż myślisz zrobić z sobą? — spytała, drżąc, Betina.
— Ja wszak po to tu przyszedłem, żebym został — rzekł jenerał — nie myślę nawet uciekać z Warszawy i nie mogę... Rany głupstwo... a przecie trzeba, żeby tu ktoś był z nas. Los padł na mnie.
— Ale gdzież ukryć się myślisz? — zapytała znowu Betina, nie tając niepokoju.
— Gdzie? u ciebie! nie rozumiesz! — ponuro zawołał Puzonów.
Starościna załamała ręce.
— Gdzie? tu! u mnie! — krzyknęła — wy, u mnie...
— Cóż? wolałabyś pewnie, ażeby mnie w ulicy zarznięto! — wybuchnął Puzonów gniewnie — ażebyś ty na trochę strachu i nieprzyjemności się nie naraziła! Otóż to ta wasza przyjaźń polska i kobieca... No! ale to darmo... przyszedłem tu i zostanę... a zdradzi mię kto, mam jeszcze kulę, żeby mu życie odebrać i swojego bronić.
Starościna, słysząc to, jak stała, pochyliła się, zsunęła i, płacząc, padła na podłogę.
— Zgubiona jestem! — zawołała — zgubiona!
Od zniknięcia Heli nie widziała ona Puzonowa. Domyślała się, pewna była, że on ją uprowadzić musiał, ale świadkiem sceny tej nie chciała być umyślnie. Dlatego zostawiła ich sam na sam. Teraz nie śmiała już pytać go, co się z nią stało... gdzie ją porzucił...
Obawiała się, aby dawne jej postępowanie nie wy-