Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

Ksawerowa zbliżyła się do niej zwolna.
— Helo moja... powiedz mi teraz wszystko, wszystko! jak matce rodzonej — zaczęła prosić — muszę i powinnam wiedzieć, co się z tobą działo! A wina tych nieszczęść, czuję to, spada na sumienie, na niedołęstwo moje!
— Nie — odpowiedziała Helena — los się spiknął na to, ludzie... ja sama... abym była zgubioną... i zgubioną zostałam, choć niewinną. Znacie tę kobietę, która zajmuje pierwsze piętro? — spytała.
Ksawerowa rzuciła się, chwytając się za głowę.
— Tę kobietę? ty ją znałaś?
— Tak... Znacie starościnę?
— Nie mów! znam ją, niestety! nie mówiłam ci o tem... ta kobieta jest siostrą moją.
Hela porwała się, jak rażona, tą wiadomością.
— Kto? ona? ona siostrą waszą? ona? i wie o tem?
— O! wie — rzekła cicho Ksawerowa — spotkałyśmy się w progu, z oczu jej widziałam, że mnie poznała... ale się nie znamy od lat wielu... to istota... zgubiona...
Po chwili spoczynku Hela rozpoczęła na nowo opowiadanie o swem poznaniu się z nią, o zrobionej tam znajomości z człowiekiem, którego ona zalecała jej i wprowadzała; mówiła, jak ubóstwem zmuszona była szukać zarobku i jak z jej położenia korzystać umiano.
— Ostatniego wieczora — dodała — niecny ten człek czulszym, natarczywszym był, niż kiedy; dostrzegłam między nim a starościną znaki porozumienia się... wychodziła i zostawiała nas samych... Nie czułam wszakże obawy żadnej... chciałam już wyjść, gdy przyniesiono kawę i zmuszono mnie siłą prawie, abym ją wypiła... czułam w niej niemiłą woń jakąś szafranu... nie śmiałam tego powiedzieć... połknęłam, aby się od napoju i od nich uwolnić... ale zaledwie dokończyłam filiżanki, uczułam zawrót w głowie i dziwną jakąś ociężałość w sobie, jakby odrętwienie wewnętrzne... i kamień uciskający mi mózg, głowę, i senność straszną, zamykającą powieki...
Napróżno starałam się walczyć, otrząsnąć z tego, porywałam się z siedzenia, opadając na nie bezsilnie... prosiłam słabnącym głosem o wodę, ale nie wiem, czy już