co przychodziła czasem do mnie... tę, co to nam tak śliczne bajki opowiadała. Otóż raz, w nocy, gdym spać nie mogła, ona mi mówiła jedną, o matce tak dobrej, jak ty, matusiu, której był Bóg wziął córkę, a ona po niej płakała... o! całe dnie, noce całe... Aż raz biedna usnęła znużona i we śnie ujrzała cały zastęp duszyczek, które leciały uśmiechnięte do nieba jasnego... A szły tak lekko... tak śpieszno, tak pilno! Patrzała i oczy jej pomiędzy niemi straconej córki szukały. Aż widzi, idzie Maryś, idzie, ale powoli, ciężko, ledwie nie pada, bo niesie w ręku dzban pełen łez matczynych, który jej cięży i opóźnia drogę.
Coraz ciszej mówiąc, skończyła Julka i matkę pocałowała w czoło, Helę w twarz, dodając:
— Nie płaczcie, proszę... Czyż tak dobre to życie, kiedy jest inny, lepszy świat... Choćbym tam poszła przed wami, czyż się wszyscy nie spotkamy?
A po chwilce dodała cicho, szepcząc do ucha Heli:
— Teraz ja zasnę... ty czuwaj... bo do ciebie idą goście! idą! idą...
I zmęczona położyła główkę na poduszce, zamknęła oczy... Hela usta zwilżyła wodą. Julka zdawała się usypiać z uśmiechem.
Była już późna godzina, jedna świeca paliła się w pierwszej izdebce... zapukano do drzwi... otwarły się cicho i w progu ukazała się wysoka postać czarna, z twarzą zakwefioną.
Za tą pierwszą szła druga kobieta... podobnież ubrana, mniejszego wzrostu. Stanęły w progu, jakby wahając się, czy wnijść mają, Helena pod wrażeniem przepowiedni Julki wyszła.
Na widok jej pierwsza kobieta pod zasłoną zadrżała... podstąpiła krok żywo i cofnęła się, wstrzymując.
— Pani ta — odezwała się towarzyszka pierwszej — chciałaby parę słów pomówić z panią Ksawerową.
Ksawerowa, widząc Julkę uśpioną, usłyszawszy szmer w pokoju, wstała i ukazała się na progu. Hela ustąpiła na bok, ale wzrok jej wlepiony był w twarz poważnej niewiasty.
Zdziwione, obie czekały, co te późne odwiedziny zna-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.