Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

brutalnie, pieniędzmi wynagrodzić. Nie można było tknąć tego ohydnego podarku. Ksawerowa wiedziała teraz o niecnej roli, jaką jej siostra odegrała w tej sprawie, tem występniejszą będąc, że w początku Helenę uważała za siostrzenicę. Umówiły się więc natychmiast, aby jenerała datek przez starościnę, lub za jej pośrednictwem zwrócić mu.
Ksawerową kosztowało wiele zebranie się na krok stanowczy, na widzenie się z tą siostrą, ale piekły ją pieniądze, chciała się od nich uwolnić co najrychlej i postanowiła pójść sama, a jeśli nie potrafi zwrócić Rosyaninowi, oddać je ubogim lub ojczyźnie.
Każdy, przybywający teraz do Betiny, zastawał ją z pewnością w salonie, nie opuszczała go bowiem przez dzień cały, stojąc na czatach i mrąc z obawy o siebie. Każde otwarcie drzwi nabawiało ją śmiertelnego strachu. Można sobie wyobrazić, jakie wrażenie zrobiło ukazanie się siostry: starościna pobladła, oparła się o krzesło, straciła przytomność i odwagę.
Wdowa weszła śmiało.
— Poznajesz mnie waćpani? — zapytała surowo.
— Tak... pani... przypominam sobie, zdaje mi się — mruczała starościna, usiłując zbadać trwożliwie jej usposobienie.
— Nie potrzebuję ci nawet mówić, z czem przychodzę — odezwała się Ksawerowa — z pogardą, z przekleństwem, na które zasługujesz... Taką, jaką byłaś od młodu, gdyśmy się ciebie wszyscy zaprzeć musieli, pozostałaś do dziś dnia. Nie! stałaś się jeszcze stokroć występniejszą teraz. Młodość i niedoświadczenie mogły być niejaką wymówką, niecne twe postępowanie dzisiejsze jest niegodziwością nieprzebaczoną. Nie masz, nie możesz nic mieć na swoją obronę. Popełniasz złe z nałogu, z zepsucia. Pchnęłaś i mnie w tę przepaść, wyrywając mi dziecię. Com ci zrobiła? powiedz!
— Ale ja... jam niewinna...
— Milcz-że waćpani... żadne słowo i żadna pokuta nie jest cię w stanie oczyścić. Ale Bóg, Bóg jest sprawiedliwy. Niecny twój wspólnik w tym czynie, za który karzą szubienicą i chłostą publiczną, rzucił mi bezczeszczący dar... pieniądze! Myślał, że, jako siostra two-