ja, podobna jestem do ciebie... Gdzie jest ten człowiek? — mów!
— Ja nie wiem — odparła drżąca Betina — ja nie wiem... ja się klnę.
— Gdybym nie znała ciebie, oddałabym te pieniądze w ręce twoje — mówiła Ksawerowa — ale nie mogę tego uczynić, bobyś mogła zatrzymać je, a plamę zostawić na mnie. Niechże wie, jeśli żyje — i wiedz ty, że dziś jeszcze odniosę je na ratusz, jako ofiarę na potrzeby kraju.
To powiedziawszy, Ksawerowa odwróciła się ze wzgardą i chciała wyjść.
— Siostro! pani siostro! — zawołała starościna — ależ proszęż was... jam niczemu nie winna... to ten człowiek niegodziwy... ten zwierz... od którego obronić jej nie mogłam...
Ksawerowa spojrzała na nią z niewysłowionym wyrazem obrzydzenia i, milcząc, drzwi zatrzasnęła za sobą.
Zaledwie wyszła, zapukano natychmiast, zjawił się Sojką z towarzyszem, domagając się widzenia z jenerałem. Starościna musiała ich wpuścić.
— Chwili niema do stracenia — rzekł przybyły — prowadź mnie pani do niego.
— Zlituj się! co się stało?
— Jeszcze nic, ale może się stać...
Pokazał palcem na gardło.
Starościna krzyknęła, zakrywając oczy, a Sojka pobiegł sam żywo do kryjówki jenerała, do której drogę już znał.
Znalazł go jak zwykle obojętnym, na pozór spokojnym, zadumanym nad papierami, z ołówkiem w ręku.
— Panie jenerale — rzekł Sojka od progu — może to popłoch daremny, ale mi się zdaje, że wpadli na trop wasz, potrzeba się natychmiast przebrać i stąd wynosić... Przetrzęsiono już kilka domów, szukając, mogą tu za chwilę przyjść, niema na co czekać.
Puzonów wstał żywo i usiadł po namyśle.
— Gdzie ja tam będę szukał nowych kryjówek? — rzekł z gniewem. — Cóż mi zrobić mogą? wezmą mnie w niewolę, no to wezmą. Zdrajcą nie jestem, bom Rosyanin i mojej imperatorowej służę. Juścić nie mogą mnie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.