Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

wilgotnej... W tej biednej chacie to się nawet niewiedziec jak wydaje... a to są nasze pamiątki!
— Ja tę sylwetkę znam! to chyba on! tak! to on! — zawołał gość, przybliżając się do tej — która wyobrażała mężczyznę młodego... popiersie otoczone było wiankiem a u dołu miało godła muzyki...
Hela patrzała wciąż bacznie na niego.
— To on! Skąd panie macie tę sylwetkę? — spytał żywo nieznajomy, odwracając się ku kobietom.
— Jest to moja własność — odpowiedziała Hela — to pamiątka po moim poczciwym przyjacielu... po nauczycielu, któremum winna tę trochę, co umiem...
— Jakto? więc znałyście Wacława Swobodę?
— A pan? znałeś go także? — spytała Hela, zrywając się z krzesła.
— Ja! to był mój serdeczny, najlepszy niegdyś przyjaciel — odparł gość z westchnieniem — jeden z tych ludzi, których gdy nam los odbierze, zdaje się jakby część własnej wydarł duszy... Te medaliony! zmiłujcie się, panie drogie — jakim się tu sposobem dostały...?
— Te medaliony wszystkie trzy: swój, jakiejś kobiety nieznajomej nam, i z cyfrą — odpowiedziała starsza — Swoboda przyniósł Heli, chcąc, aby je ona przechowała... nie wiem dlaczego... Było to na niewiele dni przed śmiercią jego — nie wiem, czy co przeczuwał, ale był dziwnie jakiś smutny i pogrążony... Wkrótce potem, wiesz pan zapewne, jak niespodzianie tą okropną skończył śmiercią...
Swoboda przywiązał się do Heli, gdy jeszcze dzieckiem była, jakby do własnego dziecięcia... kochał ją, jak my... A! był to człowiek rzadkiej dobroci, serca, jakich mało... Wszystkie godziny wolniejsze, on, co żyjąc z lekcyi, miał czasu tak mało — poświęcał wychowaniu sierotki...
Gość wpatrywał się pilno w Helę, która siedziała milcząca i smutna... wspomnienie jej sieroctwa, starego przyjaciela zmarłego, powlokło czoło jej chmurą, łza toczyła się po pięknej twarzy.
— Pan go znałeś! — zawołała, ocierając ją, Helena — ja byłam prawie dzieckiem, gdy go nieszczęście to spotkało... Powiedz mi pan, wiesz pewnie coś więcej, niż my,