Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

Wykonała to tak zręcznie, że biedna wdowa wcale się niczego domyślać nie mogła.
Nazajutrz, gdy rano obudziła się po nocy w części bezsennej, Heleny w domu nie było... Przez sen nad ranem zdawało się jej, że czuła, jakby kto na rękach jej i na czole składał pocałunek, ale wziąwszy to za marzenie gorączkowe, jeszcze się nie dorozumiewała smutnej prawdy.
Nie znalazłszy jej zrana w mieszkaniu, sądziła, że mogła wyjść do kościoła, lub na miasto. Upłynęło przecież godzin kilka, a Hela nie powracała. Ksawerowa, krzątając się około Julki, weszła po coś do pokoiku Heleny i na komódce spostrzegła dopiero papier, na którym wielkiemi głoskami, widocznie z pośpiechem, nakreślone były te wyrazy:
„Żegnam was, matko moja, siostro moja! żegnam was, łzami oblewając wasze nogi. A! żal mi, że odbiegnę jedyne, ukochane istoty, jedyne, co mnie biedną kochały, ale potrzeba — muszę! Bądźcie szczęśliwe, ja idę, gdzie mnie los woła“.
Z krzykiem przerażającym wybiegła Ksawerowa, odczytawszy karteczkę, naprzód na dół do starościny, poruszyła dom cały.
Widziano Helenę, wychodzącą bardzo rano, z małym węzełkiem w ręku, ale dokąd się udała, nikt ani się mógł domyślać.
Rozesłano na wszystkie strony.
Starościna, która wczoraj już się była skomunikowała z Puzonowem, natychmiast posłała mu dać znać o tym wypadku. Jenerał sam przybiegł zaraz przebrany, pragnąc szczegółów, ale dowiedział się tylko, że Helena z myślą wstąpienia do wojska nosiła się od dawna i zapewne teraz musiała ją do skutku przyprowadzić. Ale gdzie? jak? z czyją poradą i pomocą, niepodobna było dojść na razie.
Tegoż dnia zjawiła się panna Babska od ks. wojewodziny przysłana, która z własnego instynktu zbliżyć pragnęła córkę do matki. Widziała ona, jak wojewodzina usychała; z pragnienia widzenia i przyciśnięcia do piersi tego dziecięcia, którego przez lat tyle była pozbawiona —