wstrzymywała ją tylko przysięga, od której nie czuła się wolną. Wzięła więc na siebie namówić Helenę, aby z nią wieczorem udała się do księżnej. Niestety! przyszła za późno! Wiadomość o ucieczce prawie do rozpaczy ją przywiodła. Wprędce jednak ochłonąwszy z pierwszego wrażenia, pośpieszyła do swej pani, wnosząc, iż ona może przez stosunki swe zapobiedz potrafi wstąpieniu do wojska, wyszukać zbiegłą i powrócić ją rodzinie.
Ksawerowa błagała ją o to ze złożonemi rękami.
Wojewodzina wiadomość tę przyjęła ze wzruszeniem, z niepokojem. Pamięć na męża wszakże, przysięga, nakazywały jej być ostrożną, choć miłość dla jedynego dziecka nie dozwalała być obojętną. Nie wiedziała, co począć. Znając jeszcze z dawniejszych czasów naczelnika, księżna wojewodzina jemu tylko postanowiła zwierzyć się w części, pokrywając swe zajęcie się losem sieroty pozorami miłosierdzia i opieki. Natychmiast napisała doń list, prosząc, by do niej przybył.
Skutkiem widzenia się z księżną i rozmowy, dowiedział się jenerał dopiero o ucieczce Heleny, która jego, jak innych przeraziła. Przyznał się nawet przed wojewodziną, iż ją znał i że go los jej wielce obchodził, bo powziął dla niej szacunek i przyjaźń.
Wojewodzinie łzy mimowolnie zakręciły się w oczach, gdy słyszała go z zapałem, przejęciem, ze smutkiem mówiącego o Helenie.
— Nie dopuścimy — rzekł jenerał — aby życie tylu osobom potrzebne i drogie poświęciła nierozmyślnie, choć heroicznie dla ojczyzny, która powinna mieć dosyć obrońców w nas. Postaram się, aby pilne oko zwracano na nowo zaciągających się ochotników, co zresztą nie powinno być trudne, bo ją zdradzi ta nadzwyczajna piękność, która wszędzie ciągnęła wzrok najobojętniejszy.
W istocie jenerał przez swych przyjaciół starał się wyśledzić zbiegłą, ale, mimo zabiegów wszelkich, o losie Heleny i jej pobycie dowiedzieć się nie było można. Znikła bez najmniejszego śladu po sobie...