z rozumkiem twoim mogłabyś świetniejszego spodziewać się losu...
— Ja się żadnego nie spodziewam, o żadnym nie marzę, żadnego dla siebie nie chcę — rzekła żywo Helena. — Jest miłym dla mnie... ale to wszystko... on się ze mną nie ożeni, ja za niego nie pójdę!! Matuniu, nie mówmy o tem.
— O, po tym smutku i podrażnieniu widzę — odezwała się Ksawerowa — że już dalej między wami zaszło, niżelim się spodziewała...
— Ja dla ciebie nie mam tajemnic — odezwała się Hela — widzisz, słyszysz jak z nim jesteśmy. Nic mi nie mówił, nic mu nie przyrzekłam... ale że mi jest milszym nad innych — o! to pewna...
Stara umyślnie może przerwała na tem rozmowę pocałowaniem, uścisnęły się rozrzewnione. Czas było myśleć o spoczynku; Hela pobiegła do alkierza, posłuchała Julki oddechu, która się zdawała usypiać spokojnie, przygotowała łóżka, zamknęła drzwi, wniosła światło do alkierza, i u ubogiego tapczanika swego, stojącego tuż przy Julce, uklękła się modlić...
Twarzą padła na posłanie i płakała. Starsza, siedząc jeszcze u zgasłego komina, zdala patrzyła na tę postać znękaną i łzy trysnęły jej z oczu, zapłakała sama.
Nazajutrz ranek był mglisty, dzień smutny, ale około południa na drodze, wiodącej od dworu do miasteczka, przed chatą, którą kobiety zajmowały — ruch niezwykły widać było... Przesuwały się postacie różne, jezdni, bryczki i piesi... Szli i powracali do pałacu. Sam rządca, pan Tęborski, parę razy jeździł tam i nazad widocznie zafrasowany... Stróż najęty, który co rana przychodził posługiwać kobietom, wiedział wprawdzie, że ktoś przybył do dworu, że kogoś szukano, ale nie umiał ich lepiej objaśnić.
Dzień był chmurny, chociaż wicher nocny się był uśmierzył. Hela z niecierpliwością oczekiwała wieczo-