Bo — dodał — jeśli go macie na strychu, w piwnicy, pod łóżkiem... to nie wyjdzie teraz bez mojej wiadomości. Co panna tak na mnie patrzysz, jakbyś mnie spiorunować chciała! ja się jej oczu nie zlęknę! Hej! hej! do trzystu... nie przez takiem ja przechodził a babiego krzyku i pogróżek nigdym się nie uląkł...
Kłaniam się, kłaniam — rzekł, schylając się — do nóg upadam — przepraszam za natrętność!
To mówiąc i śmiejąc się sam do siebie, powoli wysunął się za drzwi.
Hela stała zdrętwiała... z oczu jej łzy płynęły, pochwyciła papier, złożyła go i schowała na piersi.
Po wyjściu napastnika nastąpiło długie, przykre milczenie, trzeba było biedne, przestraszone dziecko, Julkę płaczącą utulić; one obie niewiele więcej miały odwagi od niej. Hela była w rozpaczy, Ksawerowa w obawie, aby nie powrócili ci ludzie i nowych nie dopuścili się gwałtów... Można się było spodziewać poszukiwań w domu... a chore dziecię i tak już dość ucierpiało...
Ksawerowa miała wyjść i szukać jakiejś opieki we dworze, gdy znany głos rządcy, pana Tęborskiego, rozkazująco, z łajaniem począł się domagać otwarcia drzwi. Na łasce jego były sieroty, oprzeć mu się więc ani można pomyśleć; Hela pośpieszyła odryglować i wpuścić nowego — nie gościa, ale napastnika.
W tym charakterze tylko przychodził zwykle Tęborski, szukając do kobiet najrozmaitszych pretensyi, ażeby im dojeść i dokuczyć. Dziedzic Dobrochowa, litościwy pan, który dworku opuszczonego na mieszkanie im dozwolił — rozporządzeniem tem, bez wiedzy wszechmocnego rządcy uczynionem, naraził biedne kobiety na jego zemstę i niechęć. Tęborski, samowładny pan w dobrach, któremi pod niebytność dziedzica jak chciał, zarządzał, zaraz z początku okazał się tem obrażony, iż dziedzic, nie pytając go, śmiał w swych dobrach kogokolwiek umieścić... Posądził Ksawerową, że przysłaną została, aby