Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

go. Czemużeście nie powiedziały tym, co pytali, co o nim wiecie! Myślicie, że za was pokutować będę i puszczę to płazem? że ja tu wam trzymać się dalej z waszymi przyjaciółmi pozwolę? Niedoczekanie! Niech sobie książę da w innych dobrach schronienie, a ja, zmuszony ochraniać całość majątku, nikomu powodu do napaści dawać nie myślę... Wypędzę! Odpowiem za to! — wołał Tęborski, unosząc się coraz bardziej — no, to odpowiem... a fora ze dwora!... Co Rosyanie zrobią z proboszczem, to do mnie nie należy, jak sobie piwa nawarzył, niech pije... Ja tu pod moją juryzdykcyą na żadne spiski i konszachty i zjazdy nie pozwolę.
— Bo żadnych u nas nie było — odpowiedziała starsza — przecież schronienia od deszczu nikomu odmówić nie można... A że ktoś zaszedł pod nasz dach, my za to odpowiadać i karane być mamy?
— Wasz dach! — wybuchnął rządca — wasz dach! jak wy śmiecie nazywać tę chatę waszą?
— Panie rządco, pan nie masz litości...
— Mnie rozum potrzebny, nie litość — przerwał Tęborski — co wy mnie tu uczyć myślicie... Jakem powiedział, tak się stanie, do trzech dni was tu do nogi nie będzie.
— Chyba nas siłą wyrzucicie! — zawołała Ksawerowa.
— Myślicie, że się zlęknę? Wyrzucę — wołał coraz głośniej rozgniewany rządca — niech ksiądz proboszcz, wasz przyjaciel, da wam schronienie. Dość już tego... Z waszej przyczyny ja cierpieć nie myślę i Rosyanom się narażać...
— Zreflektujże się jegomość! Z naszej przyczyny? — odpowiedziała kobieta.
— No tak, z waszej... ten dyabeł, kto go tam wie, jak się zowie, co go Rosya szuka, spędzał tu sobie słodkie wieczorki! na gruncie pod moją juryzdykcyą! Przyszły rozkazy z Warszawy, aby go aresztowano... A wiecie, czem to pachnie... Albo muszę się grubo opłacić, albo spalą pałac, zniszczą wioski i postawią załogę, która mnie zje.
Asani mi zaraz powiesz, kto to był, kiedy i dokąd