Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.
XXIX.

Pewnego razu, gdy Dymitr Wasyljewicz, przywykły wchodzić do starościny kiedy chciał bez oznajmienia, wpadł wśród dnia, aby u niej odpocząć — zastał tam przed chwilą przybyłą Helę...
Obie kobiety poufałem tem najściem zostały zmieszane; spostrzegł to zaraz Puzonów, przedstawił się ceremonialnie i grzeczniej, niż zwykle... Ale Hela, trwogą jakąś zdjęta, uciekła natychmiast.
Dymitr Wasyljewicz miał jednak dość czasu, by ją zmierzyć okiem ciekawem, zachwycić się jej pięknością i niemal przed nią osłupieć.
Spotkawszy to cudo piękności w towarzystwie starościny, mógł jenerał rozmaite robić przypuszczenia o niej i domyślać się... rzeczy dla dziewczęcia niezbyt pochlebnych — jednakże Hela zrobiła na nim takie wrażenie, iż nie przypuścił nic jej uwłaczającego... Powaga, szlachetność, niewinność tych rysów wypogodzonych, dziewiczych, surowych niemal... nawet zepsutemu człowiekowi nie dopuściły zrównać ją z pospolitemi kobietami, które tu spotykał.
Jak wszyscy ludzie zużyci, Dymitr Wasyljewicz łatwo się zapalał — i tym razem rozpłomieniał natychmiast, ale nie chciał tego dać znać po sobie. Wprawne oko starościny wyczytało w nim wrażenie, nim się z niego wyspowiadał.
Z wielką zręcznością, któraby może kogo innego omamiła, ale nie Betinę, Puzonów, niby obojętnie, nie rychło zapytał gospodynię domu, ktoby była ta... panienka, którą u niej zastał?...
Starościna od kwadransa spodziewała się i czekała na to pytanie, przysposobiona będąc do odpowiedzi. Mruknęła więc od niechcenia, że to jest biedne, poczciwe dziewczę, któremu ona daje przez litość robotę.
Jenerał, nie śmiąc nastawać więcej, zamilkł... mówili o czem innem... Po półgodzinnej może przerwie, już daleko mniej zręcznie i z trochą niecierpliwości począł dopytywać się o Helę.
Starościana udała zagniewaną.
— Dajże mi pan z tem pokój — zawołała. — Wi-