dy, biegł tak, nie chcąc jej stracić z oczu, że w chwilę po niej zdyszany dopadł bramy domu przy Bielańskiej ulicy. Tu dopiero stanąwszy, począł chustką się ocierać, zakaszlał i musiał chwilę wypocząć.
Stojąc w bramie, pogonił jeszcze wzrokiem za Helą w głąb podwórza, śledził, dokąd wejdzie... potem numer domu obejrzał, uderzył się w czoło i, wysapawszy nieco, udał się wprost do mieszkania starościny.
Betina, wystrojona en guerre, chodziła z wachlarzykiem po salonie, czekając na raport sługi, która jej o wycieczce Heli miała dać znać, gdy w progu ukazała się jej uśmiechnięta, pomarszczona twarz p. Marcelego Bacciarellego, nadwornego malarza króla JMści.
Byli z sobą dobrze i dawno znajomi. Bacciarelli trzy razy malował portret historyowany starościny, jako pasterki, jako Dyany, jako królowej. Oprócz tego... któż nie wie, że do owych salonowych historyi w Łazienkach najpiękniejsze panie dworu nie wahały się służyć za wzory... panie, których imiona dotąd świecą w odach stanisławowskich poetów? Pomimo tych chętnych modelek, Bacciarelli potrzebował często i mniej kapryśnych, mniej zajętych i niecierpliwych wzorów... powolniejszych mu, a gotowych pozować, gdy on był gotów do malowania.
Naówczas właśnie Betina była w całym piękności rozkwicie (która, jak wszystkie Włoszki, zbyt długo kwitnąć nie miała), była próżną, chciała się dać poznać i chętnie służyła za wzór Bacciarellemu... Na chwilę uczyniło ją to nadzwyczaj popularną... Zawiązała się stąd przyjaźń z malarzem i stosunki życzliwe...
Od tego czasu wprawdzie wiele upłynęło wody i zatarło się wdzięków, nie proszono jej już, aby pozowała do Nimfy, Dyany i Astrei... ona sama nie życzyła sobie służyć za model do podrzędnej postaci. Zdziwiła się więc, spostrzegłszy w progu Bacciarellego... bo się ulękła, aby jej nie zaproponował coś uwłaczającego wspomnieniu dawnej piękności... jakiegoś podżyłego bóstwa lub...
— A! moja bogini! — zawołał w progu malarz po włosku, gdyż Betina mówiła tym językiem doskonale — przychodzę do ciebie przypadkiem... Daruj! Powiedz mi, co tu za nadzwyczajna, świeża, urocza piękność ukrywa się w tym domu?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.