pomocnika różnych pokątnych pańskich miłostek. Wmieszanie się jego groziło niebezpiecznymi rywalami i zakłóceniem spokoju.
Puzonów nie życzył sobie walczyć ze współzawodnikami, obawiał się oczów ciekawie zwróconych na dom i kobietę, na jego czynności, przewidywał zawady, trudności a przynajmniej niesnaski. Jakkolwiek nie bardzo wstydliwy, jenerał wolałby był, żeby o tem ludzie nie wiedzieli. Tegoż samego wieczora więc wpadł do starościny, kwaśny, podrażniony, żądając pośpiechu i skarżąc się na wypadki.
Wszedł trochę wcześniej, niż zwykle. Betina spała po obiedzie, przestraszył ją hałaśliwą intradą... przyczynił złego humoru, ale tak był zajęty sobą i swoim interesem, że nawet nie przeprosił protektorki, a nie dawszy jej dobrze się przebudzić, począł od pytań gwałtownych.
— Co się dzieje? Dlaczego ona wychodzi? Czemu starościna nie pilnuje jej, a nie stara się przyśpieszyć rozwiązania?
— Ależ to wymaga czasu! szalony, niecierpliwy człowiecze — odparła, ziewając, Betina — wybyście zawsze radzi jak najprędzej pochwycić, by jak najrychlej porzucić. Z nią otwarcie mówić nie można... trzeba ją powoli przysposabiać... lęka się wszystkiego... a dumna!
— Tak! tymczasem trafi się kto inny i porwie mi ją z przed nosa. A wiesz, starościno, że już zwróciła oczy na siebie... że już Bacciarelli za nią gonił... że będzie plótł po całej Warszawie...
— I wiem i właśnie wam o tem mówić miałam — odezwała się Betina — ale Bacciarelli był u mnie i taką mu dałam odprawę, że więcej nie wróci...
Jenerał chodził, zżymając się, więcej w istocie zajęty i przejęty, niż się starościna spodziewała, radził wynieść się z tego domu, chciał inne najmować mieszkanie i użyć pośrednictwa Betiny a za pretekst zdrowie dziecka... W istocie szło mu o to, by zwróconą na nią uwagę oderwać... Ale starościna, nie mogąc się sama wynieść, nie życzyła sobie translokacyi, aby cała sprawa, której z rąk puszczać nie myślała, jej kierownictwu się nie wyśliznęła. Wszystkie więc plany poszły w niwecz, a jenerał coraz gorzej się rzucał.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.