Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

człowiekiem gwałtu i przemocy... nie rozumiecie innej siły nad pięść.
— Przekonałem was, zdaje mi się, że i ja mam serce.
— Ja was, że mam także wolę...
Ale pocóż rozmowa ta? każcie mnie wieźć, jestem waszą niewolnicą... jedźmy.
Jenerał skłonił się... smutny był i podrażniony, nie siadł do powozu żony, kazał zaprządz konie, zakomenderował, a sam nie odstępując kroku, w ślad dążył za nią ku stolicy.




XXXII.

Upłynął dość znaczny przeciąg czasu od opisanych wypadków. Puzonów rzadko ukazywał się na dworze i jakby unikał wejrzenia Katarzyny, która ze swej strony okazywała mu za karę obojętność i jakby zapomnienie.
Platon Zubow i otaczający byli z nim jak najlepiej zawsze, ale po kilkakrotnych objawach, jeśli nie złej woli, to obojętności imperatorowej, i oni nieco ostygli. Puzonów się też nie dobijał. Znajdowano, że zbyt stronił od ludzi... ale było w zamian tylu innych dworaków.
Nareszcie raz, gdy Zubow przyjmował u siebie, a w męskiem towarzystwie ze złośliwym dowcipem popisywać się zapragnął, zawołał na Altesti’ego, który gdzieś stał w kątku.
— Słuchajże? co zrobiłeś z Dymitrem Wasiljewiczem? gdzie on się podział? co się z nim dzieje! czy pogodził się z żoną i jest tak szczęśliwy, że o dawnych swych opiekunach uznał za słuszne zapomnieć?
Altesti ruszył ramionami.
— Tyle prawie o nim wiem — rzekł — co Wasza Ekscelencya... ile razy chciałem go odwiedzić, drzwi zastałem zamknięte, a jego nigdzie nie widać.
— I nie wiecie nic?
— Ja go wyręczę — podchwycił szambelan Kazinski — Puzonowa tajemnicą jest, jego szczęście.