Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

warzyszka, Antonina Ilińska, z domu hr. Komorowska, żona szambelana imperatorowej, Józefa Augusta Ilińskiego.
Znać gościa nie spodziewał się zastać u żony Iliński, bo wstrzymał się nieco u progu...
— A! przepraszam...
Helena posunęła się naprzeciw niego. Teraz dopiero poznał ją Iliński i swobodniej odetchnął.
— To wy?
— Cóżeście myśleli? — zapytała żartobliwie szambelanowa — i jak można w Petersburgu nie poznać tej pani, która wśród tysiąca się odróżnia.
— Nietylko postawą jedną — dodał Iliński — ale wszystkiem, co w sobie kryje ten piękny posąg żywy.
Jesteś bałamut! — zaśmiała się pani Antonina, wstając od klawikordu i uderzając go wachlarzem po ręku. — O! znamy się, znamy! — dodała — i proszę mi się strzedz, bo...
— A! kochana Antonino! możesz doprawdy być spokojną, ale jakże nie oddać hołdu tej piękności tak rzadkiej tu nad Newą.
— Dziękuję, dziękuję! — odparła żywo jenerałowa — i nie mówmy już o tem. Któż z gości był u szambelana?
— A tak! jenerał... jenerał Zarubowski.
Puzonowa uśmiechnęła się szydersko i spojrzała mu w oczy, przeszła koło niego, niby przypadkiem i szepnęła mu do ucha...
— Z Gatczyna...
Iliński pobladł, zmieszał się widocznie i z trwogą począł się w nią wpatrywać. Ona, jakby tego nie rozumiała, pokręciła się po salce i zbliżyła się do niego, mówiąc błagającym głosem:
— Kochana hrabino, chciejże mi też dopomódz! Szambelan może mi zrobić największą w świecie łaskę... poproście go za mną, ale pięknie.
— O cóż?
— O umieszczenie gdziekolwiek mego starego wybawcy, doktora, który mi życie ocalił.