właśnie muszę to dośledzić i wszelkich środków użyję, abym doszedł, jeśli otrzymam upoważnienie.
Dziś jeszcze pewności niema, kto należy do roboty, ale wnosić się godzi, wnosić, że...
— Że kto?
— Hę! — przerwał Fryderyk — Polacy!... tak, W. Książęca Mość... pełen ich jest Petersburg, dwór... kraj... a to intryganci pierwszej klasy. A któż był na tej audyencyi, po której pieniądze się znalazły?... Oto ze wszystkich, co tam byli, gołych Francuzów i dobrodusznych Rosyan... tylko jeden szambelan Iliński mógł je mieć i dać.
— Ilińśki! — zawołał Zubow — a! no! czemuż go nie pilnujecie?
— Alboż mi przykazano? jak mi Wysokość polecisz... to się wszystko zrobi i porządnie.
— Wiesz co więcej? — zapytał Zubow chmurno.
— A! W. Wysokość! jest-że to mało? toć łatwo domyślić się można, o co tu chodzi... co się święci... Ja się nie mylę, węch mam wyborny. Te po nocach jazdy, konszachty, knowania, toć nie darmo!
— Ale czy ty wiesz, stara żabo niemiecka, ty... ty jakiś — zawołał Zubow — że rękę kładziesz w gniazdo osie, że ciebie dyabli wziąć mogą?
— A kogo oni nie mogą wziąć? — zawołał Fryderyk w zapale — ja wiem, co robię, i pewnie tego dla mizernej pensyi dożywotniej ani dla krzyżyka nie robię, ale z miłości N. Monarchini i dla W. Wysokości.
Zubow spojrzał na schylonego wpół.
— Popsułeś mi wieczór, ty kruku, swojem krakaniem na trupy! popsułeś mi wieczór.
— No, miałemże milczeć i nie gadać? — odparł Niemiec.
— Tak, ale z tego wszystkiego nic wycisnąć, domysły tylko... chcąc poradzić i ten wiekuisty niepokój wyrwać z korzeniem, należy dotrzeć do źródła, do rzeczy samej... należy ich śledzić, nie przeszkadzając, niech się plączą, niech niezbite będą dowody spisku... naówczas!
— Co każe W. Wysokość?...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.